• 2025-04-16 04:12

Amerykański sen (cz.1)

ByPiotr Woźnicki

sty 13, 2025
fot. pexels-brett-sayles

Zastanawiam się nad tym tematem od wielu lat. Ciągle nie mogę zrozumieć istoty problemu, dlaczego tak często w ostatnich latach mamy problem z osiągnięciem sukcesu sportowego trenując wśród najlepszych pływaków świata.

Chciałbym tym samym otworzyć ten bogaty temat. Nie sposób zliczyć polskich pływaków, którzy trenowali za oceanem. Zapewne duża część z nich ma własne wspomnienia tego okresu i także swoje przemyślenia z tym związane. Ja chętnie się z nimi zapoznam.

Historia tego zagadnienia sięga czterdziestu lat wstecz. W 1985 roku w Polsce Ludowej na pierwszy plan wysuwały się zupełnie inne problemy. Pierwszym sekretarzem PZPR był ciągle Wojciech Jaruzelski, kraj próbował stanąć na nogi po bolesnych doświadczeniach stanu wojennego.

Inicjatorem, pomysłodawcą a zarazem sponsorem pierwszych wyjazdów polskich pływaków za ocean był Aleksander Kuryło. Człowiek, który wyemigrował z Polski niedługo po wybuchu II wojny światowej. Za oceanem spełnił swój amerykański sen. Zmysł do obrotu nieruchomościami pozwolił mu dojść od zera do milionera. Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Los Angeles, w 1984 roku, zorganizował w polonijnym gronie zbiórkę w celu godnego przyjęcia do Kalifornii polskiej reprezentacji olimpijskiej. Ze względu na bojkot państw bloku wschodniego Polska ostatecznie nie pojechała do Los Angeles. Na szczęście, postanowienie by zebrane pieniądze przeznaczyć dla sportowców przetrwało polityczne spory ówczesnych mocarstw. Z nie do końca znanej przyczyny część zebranych środków została przeznaczona na stypendia dla polskich pływaków. Wybór padł na bardzo dobry wówczas klub pływacki w słonecznej Kaliforni – Mission Viejo Nadadores.

Tak, między innymi opisywał ten pomysł Marcin Piątek, dziennikarz „Polityki”

Plan zakładał wyjazd się na rok. Kuryło załatwiał pływakom zakwaterowanie – najpierw u polonii, a potem u zaprzyjaźnionych Amerykanów. Podkościelny mówi, że było ciężko, bo wśród tamtejszych trenerów nie zapanowała jeszcze moda na partnerskie traktowanie zawodników. – Przejawiali zapędy dyktatorskie – mówi wprost Podkościelny. Polacy po angielsku mówili jeszcze wtedy słabo, studia nie wchodziły w grę, więc nie pozostawało im nic innego, jak skupić się na pływaniu i tak zapracować na szacunek. Po roku wracali do Polski, co było miłe ze względów rodzinno-towarzyskich, ale czekający na nich w kraju pływacki skansen zniechęcał. Gdy okazało się, że pojawiła się możliwość powrotu za ocean, wszyscy z niej skorzystali.  

Pierwszymi Polakami, którzy skorzystali z tego pomysłu była dwójka zawodników: Wojciech Wyżga i Artur Wojdat. Wojciech Wyżga, był wówczas najlepszym polskim delfinistą, natomiast dwa lata młodszy Wojdat trzykrotnym medalistą Mistrzostw Europy Juniorów w Luksemburgu.

Udało mi się odnaleźć, w moich dawnych zbiorach wycinków z gazet, artykuł z mojego ulubionego krakowskiego „Tempa” opisujący pierwszy rok treningów polskich pływaków za oceanem. Udostępniam go Państwu w całości. To i tak cud, że utrzymał się w tak przyzwoitym stanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *